Cisza, którą wymusza system – AAC nadal na marginesie edukacji 

folder_openSprytne techniki dla nauczycieli

Komunikacja to prawo, nie przywilej – choć stwierdzenie to wydaje się niepodważalne, rzeczywistość polskich szkół temu przeczy. Mimo istniejących przepisów wielu uczniów posługujących się komunikacją alternatywną i wspomagającą nie otrzymuje niezbędnego wsparcia. Brakuje narzędzi, odpowiednio przygotowanych nauczycieli oraz świadomości, że brak mowy nie oznacza braku potrzeby wyrażania siebie. Dla uczniów niemówiących oznacza to codzienną walkę o bycie zrozumianym – frustrację, izolację, a czasem nawet rezygnację z prób komunikowania się. Co stoi na przeszkodzie skutecznej implementacji AAC w polskim systemie edukacji i dlaczego, mimo rosnącej świadomości oraz dostępnych technologii, tak wielu uczniów nadal pozostaje bez głosu?

Niewidzialni w szkolnym systemie

Wciąż powszechne jest przekonanie, że jeśli dziecko nie mówi, to „nie ma nic do powiedzenia”. Tymczasem brak dostępu do AAC w szkole to nie tylko bariera edukacyjna, ale także odebranie uczniowi fundamentalnego prawa do kontaktu z rówieśnikami i wyrażania swoich myśli. Dzieci posługujące się komunikacją alternatywną i wspomagającą nie mogą, tak jak ich rówieśnicy, liczyć na spontaniczną komunikację. Każdy ich komunikat wymaga czasu, uwagi i odpowiednich narzędzi. Gdy szkoła nie zapewnia im wsparcia, ich głos zostaje zagłuszony przez system, który wciąż nie traktuje komunikacji alternatywnej jako równoprawnej formy porozumiewania się. W efekcie uczniowie korzystający z AAC są pozostawieni samym sobie – są na lekcjach, ale bez możliwości aktywnego udziału.

Rodzice tych dzieci codziennie mierzą się z barierami, które w XXI wieku nie powinny już istnieć. Widzą, że ich pociechy chcą się komunikować, że mają coś do powiedzenia – ale w murach szkoły ich głosu nie słychać. To dramatyczna sytuacja, w której dzieci, które mają wiedzę, spostrzeżenia i chcą uczestniczyć w życiu społecznym, nie mogą tego zrobić tylko dlatego, że brakuje narzędzi i świadomości ze strony dorosłych.To nie jest tylko kwestia braku wsparcia technicznego czy organizacyjnego, ale także niezrozumienia i lekceważenia podstawowej potrzeby człowieka – potrzeby bycia w relacji, wyrażania swoich myśli, dzielenia się emocjami. Dzieci niemówiące, zamiast rozwijać swoje umiejętności komunikacyjne, pozostają zamknięte w świecie, który je ignoruje.

„Ona siedzi na lekcjach jak bierny słuchacz”

Takie doświadczenie ma Jolanta Cichocka, mama Zuzi, dziewczynki z wadą genetyczną. W ich szkole potrzeba komunikacji alternatywnej w ogóle nie jest zauważana.

– Córka uczęszcza do szkoły integracyjnej. Od czwartego roku życia budowaliśmy jej system komunikacyjny. Najpierw był to Makaton, później książka z obrazkami. Poświęciliśmy wiele pracy i pieniędzy, by wspólnie z najlepszymi terapeutami w Polsce znaleźć sposób najbardziej efektywnej komunikacji z dzieckiem – mówi Jolanta Cichocka. – Niestety, o ile w przedszkolu mieliśmy wsparcie ze strony pedagogów, zalecenia nasze i terapeutów były respektowane przez placówkę, o tyle teraz, w szkole podstawowej, wszystko zostało zignorowane. Efekt? Opłakany. Córka siedzi na lekcjach jak bierny słuchacz. Nie jest w stanie się wypowiedzieć na żaden temat, nawiązać relacji z nauczycielem, porozmawiać z rówieśnikami. Jest odizolowana.

Sytuacja ta pokazuje, jak drastyczna może być różnica między poziomem wsparcia w przedszkolu i w szkole podstawowej. Dziecko, które miało możliwość komunikacji, nagle zostaje jej pozbawione, co prowadzi do regresu i wykluczenia. Dzieci takie jak Zuzia trafiają do szkół, które z założenia powinny im pomagać, tymczasem zamiast wsparcia spotykają się z obojętnością. To systemowa porażka, której konsekwencje ponosi dziecko – dziecko, które w innym środowisku mogłoby rozwijać swój potencjał i budować relacje, ale zamiast tego jest skazane na milczenie.

Jolanta Cichocka wielokrotnie próbowała rozmawiać z nauczycielem wspomagającym, wychowawcą, pedagogiem szkolnym oraz dyrekcją. Za każdym razem słyszała zapewnienia, że coś zostanie zrobione, że sytuacja się poprawi. Jednak mimo obietnic nic się nie zmienia – dziewczynka nadal nie ma wdrażanej komunikacji alternatywnej.

Brak działań ze strony szkoły powoduje narastające poczucie bezradności zarówno u dziecka, jak i u jego rodziców. Jeśli mimo wielokrotnych interwencji sytuacja nie ulega poprawie, rodzi się pytanie – kto ponosi za to odpowiedzialność?

 

„Skoro nie mówi, to nie ma nic do powiedzenia”

To nie jest odosobniony przypadek. W podobnej sytuacji znajduje się mama nastoletniego Kuby, chłopca z dziecięcym porażeniem mózgowym, która pragnie pozostać anonimowa. Dla jej syna szkoła również stała się miejscem, w którym nie może się wypowiedzieć, a jego potrzeby są ignorowane.

– Kuba zaczął korzystać z AAC, gdy miał zaledwie trzy lata, co oznacza, że jest aktywnym użytkownikiem komunikacji alternatywnej już od 12 lat. Jego pierwsze szkolne doświadczenia związane były ze szkołą specjalną, którą polecano nam jako miejsce idealne dla osób porozumiewających się w ten sposób – prawdziwą mekkę dla użytkowników AAC. Niestety, rzeczywistość okazała się inna. O ile na lekcjach rzeczywiście wykorzystywano komunikację alternatywną, o tyle na przerwach syn zostawał pozostawiony sam sobie – mówi mama Kuby.

Po pewnym czasie rodzice podjęli decyzję o przeniesieniu chłopca do szkoły integracyjnej, w której obecnie uczy się w ósmej klasie. Niestety, tam również podejście do AAC pozostawia wiele do życzenia. 

– Kuba dostaje pytania zamknięte, a odpowiedzi sprowadzają się do wyboru A, B lub C. Nie ma możliwości swobodnego wypowiedzenia się, wyrażenia własnego zdania czy uczestniczenia w rozmowie na równych zasadach. Na przerwach nikt nie siada obok niego, nie pomaga mu nawiązać kontaktu z kolegami. Jest sam – przyznaje jego mama. – W klasach 1-3 sytuacja wyglądała inaczej. Kuba miał asystentkę, którą opłacałam z własnych środków. Gdy jej nie było, sama siedziałam na lekcjach, by wspierać syna i dbać o to, by mógł się komunikować. Wtedy AAC działało. Ale w czwartej klasie przydzielono mu nauczyciela wspomagającego – i wszystko zaczęło się zmieniać. Mimo moich instrukcji, tłumaczeń i próśb AAC jest stosowane w minimalnym zakresie. Nauczyciel ogranicza się do kilkunastu podstawowych komunikatów zapisanych w podręcznej książeczce. Kuba może wskazać, że chce iść do toalety, ale nie może powiedzieć, co myśli, co czuje, co go interesuje. Nie ma możliwości uczestniczenia w rozmowie, nie może prowadzić dialogu. Najtrudniejsze są przerwy. Wtedy nikt nie zwraca na niego uwagi. Siedzi sam, patrzy, jak inni rozmawiają, śmieją się, planują wspólne zabawy. Nie może się w to włączyć. – czuje się samotny i opuszczony. Nikt go nie słucha, bo wciąż pokutuje przekonanie, że skoro nie mówi, to nie ma nic do powiedzenia – mówi jego mama.

Zdarzają się jednak sytuacje, w których AAC jest stosowane w sposób bardziej efektywny. Nieco lepsze doświadczenia ma mama dziesięcioletniej Mariki, która uczęszcza do szkoły specjalnej.

– U nas komunikacja alternatywna jest wprowadzona w zakresie, który dla nas jest wystarczający. Nauczyciele bardzo dbają, by uczeń miał możliwość wyrażenia swoich potrzeb czy odpowiedzenia na pytanie. Natomiast córka chodzi do szkoły specjalnej, ma niepełnosprawność sprzężoną, w klasie są tylko cztery osoby. W takich warunkach używanie AAC jest łatwiejsze niż w szkole, gdzie w klasie jest 25-30 osób – mówi mama Mariki. – No i trzeba zauważyć, że moja córka jest dzieckiem z niepełnosprawnością sprzężoną. Dla nas cudem jest, że ona wskaże obrazek ze słoneczkiem, kiedy świeci słońce. Nie mamy bardzo dużych wymagań jeśli chodzi o komunikację alternatywną w szkole, bo córka nie nawiąże dłuższej rozmowy, dialogu. Jednak gdyby była dzieckiem w normie intelektualnej, a niemówiącym, zapewne chciałabym, żeby ta komunikacja była na wyższym poziomie. Czy szkoła by temu sprostała? Ciężko mi powiedzieć. Integracyjna raczej nie – przyznaje.

Czy szkoła jest gotowa na AAC? 

Dla rodziców dzieci niemówiących to nieustanna walka – o zrozumienie, o prawa ich dzieci, o przestrzeń do komunikacji. To nie jest problem pojedynczych rodzin, lecz powszechna rzeczywistość, z którą mierzy się wielu opiekunów w Polsce. W ich codziennym życiu pojawiają się pytania, na które nie znajdują satysfakcjonujących odpowiedzi: dlaczego system edukacji nie zapewnia ich dzieciom podstawowego wsparcia? Dlaczego muszą sami walczyć o coś, co powinno być standardem w nowoczesnym szkolnictwie? Dlaczego, mimo rosnącej świadomości na temat komunikacji alternatywnej, wdrożenie AAC w szkołach nadal napotyka tak wiele barier? Ale co na ten temat mówią specjaliści? Czy polski system edukacji rzeczywiście nie jest gotowy na pełną implementację AAC? A może problem leży gdzie indziej? O swoich obserwacjach mówi neurologopedka, specjalistka od komunikacji alternatywnej Karolina Kamińska, która od lat pracuje z dziećmi niemówiącymi i doskonale zna realia polskich szkół.

– W polskich szkołach o wdrażaniu komunikacji alternatywnej i wspomagającej można mówić głównie w placówkach specjalnych i integracyjnych. W szkołach specjalnych zajęcia z zakresu AAC są realizowane systematycznie i najczęściej prowadzą je doświadczeni terapeuci. Natomiast w szkołach integracyjnych terapia AAC odbywa się tylko wtedy, gdy zatrudnieni specjaliści posiadają odpowiednie przeszkolenie. Niestety, w większości przypadków tak nie jest, co zmusza rodziców do szukania wsparcia w prywatnych ośrodkach – mówi Karolina Kamińska. 

Problemem nie jest tylko brak narzędzi czy zasobów, ale także brak jednolitych standardów wdrażania komunikacji alternatywnej. Niektóre szkoły integracyjne zapewniają pełne wsparcie, inne zupełnie ignorują potrzeby uczniów niemówiących. Ten brak spójności sprawia, że edukacja dzieci posługujących się AAC staje się loterią, w której wszystko zależy od zaangażowania pojedynczych nauczycieli i dyrektorów. To z kolei oznacza, że wielu uczniów, mimo potencjału, nie ma szans na rzeczywiste uczestnictwo w procesie dydaktycznym.

– Wiem od rodziców moich pacjentów, że w wielu placówkach integracyjnych komunikacja AAC nie istnieje, a osobiste pomoce do komunikacji, takie jak książki czy tablety, są odkładane do szafek czy zostawiane w szatni. Niestety, również jeśli chodzi o nauczycieli wspomagających, zwykle są to osoby nieprzeszkolone z zakresu komunikacji AAC i często niechętnie rozmawiają, używając pomocy do komunikacji – wskazuje Karolina Kamińska.

Taka sytuacja rodzi kolejne trudności. Jeśli dziecko jest przyzwyczajone do posługiwania się określonymi narzędziami komunikacyjnymi w domu, a w szkole nie ma możliwości z nich korzystać, może to prowadzić do frustracji i wycofania się z prób interakcji. Zamiast wspierać rozwój językowy i społeczny, szkoła nieświadomie utrwala bariery, które jeszcze bardziej izolują dzieci niemówiące od rówieśników. To pokazuje, jak ważne jest, by edukacja w zakresie AAC obejmowała całą kadrę pedagogiczną i była stosowana konsekwentnie, a nie jedynie w wybranych przypadkach.

– Dzieje się tak na różnych poziomach edukacji. Mogę tu przytoczyć historię mojego brata, który po ukończeniu szkoły specjalnej trafił do integracyjnego liceum, gdzie doświadczył wielu nieprzyjemnych sytuacji zarówno ze strony uczniów, jak i nauczycieli, którzy nie wierzyli w jego potencjał intelektualny i możliwości. W efekcie w drugiej klasie został przeniesiony na nauczanie domowe. Zdał maturę i dziś jest studentem kulturoznawstwa na SWPS w Warszawie – mówi z dumą o bracie neurologopedka Karolina Kamińska.

To poruszająca historia, która unaocznia jeden z najpoważniejszych problemów polskiego systemu edukacji – brak wiary w możliwości uczniów z trudnościami w komunikacji. Zbyt często zakłada się, że brak mowy oznacza brak intelektu, co skutkuje marginalizacją takich dzieci i nastolatków. Gdyby odpowiednie wsparcie było standardem, historia brata Karoliny Kamińskiej mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej. Nie musiałby zmieniać trybu nauki, a jego szkolne doświadczenia nie byłyby prawdopodobnie związane z odrzuceniem i brakiem akceptacji.

Problematyka ta nie ogranicza się jedynie do szkół, ale pojawia się już na wcześniejszych etapach edukacji. To właśnie w przedszkolu kształtują się pierwsze nawyki komunikacyjne dziecka i jego sposób funkcjonowania w grupie. Jeśli na tym etapie nie dostanie ono odpowiednich narzędzi, jego trudności w porozumiewaniu się mogą się pogłębiać, a szkoła stanie się miejscem jeszcze większej izolacji. O wyzwaniach związanych z wdrażaniem AAC w placówkach edukacyjnych mówi Monika Kryńska, pedagog specjalna, która opiera się na doświadczeniach z pracy w przedszkolu.

– Moim zdaniem główne trudności i problemy związane z wprowadzeniem AAC w przedszkolach obejmują kilka istotnych sfer. Niestety wielu nauczycieli ma niewystarczającą wiedzę na temat dostępnych narzędzi i technik dostępnych w AAC. Brak odpowiednich szkoleń prowadzi do niepewności co do stosowanych metod i bardzo ogranicza ich efektywność. Kolejna trudność to brak zasobów. Przedszkola nie dysponują odpowiednimi materiałami i narzędziami do wprowadzenia AAC. Karty komunikacyjne, aplikacje czy inne pomoce dydaktyczne są niedostępne. Często spotykamy się również z brakiem spersonalizowanego podejścia do dzieci z trudnościami w komunikacji. Każde dziecko ma inne potrzeby, a brak indywidualnych planów komunikacyjnych może prowadzić do frustracji i ograniczonej komunikacji. Metody nie zawsze są zintegrowane z codziennym programem nauczania, przez co dzieci nie mają wystarczających okazji do praktykowania umiejętności komunikacyjnych w różnych kontekstach – wymienia. – Daje się również zauważyć stygmatyzacja i brak akceptacji, co często prowadzi do izolacji dzieci z trudnościami komunikacyjnymi. W swojej pracy spotykałam się również z niedostatecznym wsparciem ze strony rodzin, które często nie są świadome możliwości, jakie niosą za sobą alternatywne metody komunikacji, lub nie wiedzą, jak wspierać swoje dziecko w życiu codziennym. Zdarzają się również problemy z dostępnością specjalistów, chociażby logopedów i terapeutów, czego skutkiem jest niewystarczające wsparcie dla nauczycieli we wprowadzaniu i dostosowywaniu metod AAC – dodaje Monika Kryńska.

Podobnego zdania jest neurologopedka Karolina Kamińska, która wskazuje, że problem na pewno częściowo wynika z niewiedzy i braku świadomości. Zaznacza, że sytuacja ta przez lata znacząco się zmieniła, jednak wciąż daleko jej do ideału.

– Jeśli w grupie integracyjnej pojawi się dziecko porozumiewające się za pomocą AAC, zwykle wymaga włączenia w grupę rówieśników, ale niestety, rzadko do takiej sytuacji dochodzi. Takich dzieci to zwykle mniejszość, dlatego placówki nie są na nie gotowe, a kadra nie jest w tym kierunku szkolona. Część placówek nie decyduje się na przyjęcie dziecka, które nie porozumiewa się werbalnie. Jeśli od najmłodszych lat nie są kształcone prawidłowe wzorce zachowań, osoby z niepełnosprawnością nie są włączane w środowisko, a niepełnosprawność staje się czymś dziwnym, obcym, to równie ciężko wymagać innych zachowań od potem dorosłych już ludzi – zauważa Karolina Kamińska.

 

Ważne jest również wysłuchanie głosu grona pedagogicznego. To do niego kierowane są bezpośrednie zarzuty ze strony rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, a przecież nauczyciele i mają dobre intencje i chcą wspomóc swoich uczniów.

– Praca z dziećmi o zróżnicowanych potrzebach jest niezwykle wymagająca, ponieważ brakuje jednoznacznych wskazówek, jak najlepiej ją wykonywać. Podczas studiów ten temat jest często pomijany, a wartościowe szkolenia prowadzone przez doświadczonych specjalistów są kosztowne i nie zawsze dostępne. Co więcej, liczba ekspertów jest tak duża, że trudno zdecydować, komu zaufać, zwłaszcza gdy ich zalecenia bywają sprzeczne – mówi Aneta Topczewska, nauczycielka języka angielskiego z ponad 20-letnim stażem w szkole ogólnodostępnej. – Nie jest to łatwa kwestia. Nauczyciel, pozostawiony sam sobie, bez odpowiedniego wsparcia, ma ograniczone możliwości działania. Chcę pomagać dzieciom, jednak nie mam pewności, czy robię to dobrze. Chciałabym poszukać pomocy, ale nie wiem, do kogo się udać. I tak powstaje błędne koło, bez wyraźnego kierunku i sensownego rozwiązania – dodaje.

 

Jak zgodnie zaznaczają rozmówcy, rozwiązanie tych problemów wymaga skoordynowanego działania na różnych poziomach: od szkoleń dla nauczycieli, przez zwiększenie dostępności zasobów, po wzmocnienie współpracy z rodzinami i specjalistami. Nie można oczekiwać, że komunikacja alternatywna będzie skutecznie wdrażana, jeśli placówki nie mają dostępu do podstawowych narzędzi. Rodzice często próbują samodzielnie wyposażać dzieci w pomoce, ale bez wsparcia ze strony placówki jest to rozwiązanie doraźne i niewystarczające. Systemowe inwestycje w AAC powinny stać się priorytetem, jeśli chcemy, aby każde dziecko miało równe szanse na naukę i rozwój.

A co na to prawo?

– Tu odpowiedź jest bardzo prosta i została udzielona bezpośrednio przez Ustawodawcę w podstawie programowej. Wskazano w niej na przykład, iż celem wychowania przedszkolnego jest wsparcie całościowego rozwoju dziecka, które ma być realizowane na bieżąco w procesie opieki, wychowania i nauczania – uczenia się. Jak można wspierać rozwój dziecka komunikującego się pozawerbalnie, jeśli nie poprzez alternatywną komunikację? – pyta Sylwia Włodarczyk, członek Zarządu Fundacji Szkolnej ds. Edukacji, oligofrenopedagog. – W innym miejscu podstawy programowej z kolei czytamy, że uczniom z niepełnosprawnościami nauczanie dostosowuje się do ich możliwości psychofizycznych oraz tempa uczenia się. Wybór form indywidualizacji nauczania powinien wynikać z rozpoznania potencjału każdego ucznia i doprowadzić m.in. do nabycia przez ucznia umiejętności komunikacji werbalnej lub pozawerbalnej, pozwalającej dziecku na porozumiewanie się z otoczeniem – dodaje.

Pomimo tych wymogów obecnie brak jest systemu szkoleń dla osób pracujących z dziećmi korzystającymi z komunikacji alternatywnej. Pedagodzy, nauczyciele wspomagający oraz terapeuci często nie posiadają wystarczających kompetencji w tym zakresie, a dostępne szkolenia są kosztowne i ograniczone do nielicznych osób, które z własnej inicjatywy decydują się na ich ukończenie. Warto podkreślić, że komunikacja jest prawem każdego człowieka, a nie przywilejem, dlatego też przeszkolenie osób pracujących z osobami z niepełnosprawnościami powinno być traktowane jako priorytet.

Prawo do nauki, określone w artykule 70 Konstytucji RP, oraz prawa dziecka zawarte w artykule 72 wskazują na konieczność zapewnienia każdemu obywatelowi, w tym osobom niemogącym posługiwać się mową werbalną, możliwości pełnego uczestnictwa w życiu społecznym, w tym dostępu do efektywnej komunikacji. Na poziomie międzynarodowym prawo to zostało wyraźnie sprecyzowane w Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych ONZ, którą Polska ratyfikowała, zobowiązując się do zapewnienia osobom z niepełnosprawnościami dostępu do technologii wspomagających, w tym systemów komunikacji alternatywnej. W konsekwencji prawo do komunikacji należy traktować jako fundamentalny element praw człowieka, kluczowy dla zapewnienia równości i przeciwdziałania dyskryminacji. Tym bardziej zastanawiające jest, jak często jego realizacja pozostaje jedynie teorią, a praktyczne wdrażanie zapisów ustawowych wciąż pozostawia wiele do życzenia.

AAC w polskich szkołach – twardy orzech do zgryzienia

Teoretycznie sprawa wydaje się prosta – prawo jasno określa, że każde dziecko powinno mieć zapewnione wsparcie adekwatne do swoich potrzeb, a komunikacja to fundament edukacji i integracji społecznej. W praktyce jednak rzeczywistość szkolna daleko odbiega od tych założeń. Trudno jednak obarczać winą samych nauczycieli czy dyrektorów szkół, ponieważ problem jest znacznie głębszy i dotyczy braku systemowych rozwiązań. Jakie są zatem główne przeszkody, które sprawiają, że AAC w polskich szkołach pozostaje narzędziem niedostępnym dla wielu dzieci? Co stoi na drodze jego skutecznej implementacji, mimo rosnącej świadomości i dostępnych technologii?

Brak wystarczającej wiedzy i szkoleń

Jednym z najpoważniejszych problemów jest brak powszechnej wiedzy na temat AAC wśród nauczycieli, pedagogów i specjalistów. Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa nauczyciele powinni dostosowywać metody pracy do indywidualnych potrzeb uczniów, w tym korzystać z narzędzi AAC. Jednak rzeczywistość pokazuje, że wielu pedagogów nigdy nie miało okazji poznać nawet podstawowych zasad tej formy komunikacji.

– Choć w ostatnich latach świadomość dotycząca AAC wzrosła, to rzeczywistość bywa różna, a wynika to w dużej mierze ze specyfiki placówek oraz braku systemowych szkoleń z zakresu AAC dla nauczycieli. Z pewnością dużo lepiej wygląda to w przypadku przedszkoli i szkół specjalnych lub integracyjnych – są to placówki, w których zatrudniona jest specjalistyczna kadra, mająca adekwatne wykształcenie oraz doświadczenie w pracy z dziećmi komunikującymi się pozawerbalnie. W zależności od predyspozycji i możliwości danego ucznia nauczyciele ci pracują z pomocą piktogramów, programu językowego Makaton, symboli PCS itp. – mówi Sylwia Włodarczyk z Fundacji Szkolnej. – Jako wieloletni nauczyciel pracujący w szkołach ogólnodostępnych mogę z kolei dodać, że dostosowywanie form i narzędzi pracy do specjalnych potrzeb edukacyjnych uczniów w licznej klasie, gdzie dzieci z tymi specjalnymi potrzebami jest kilkoro, a ponadto każde z nich wymaga innego dostosowania, jest rzeczą niezwykle trudną. Natomiast zasadniczym wyzwaniem i blokadą jest brak szkoleń i systemowego przygotowania nauczycieli do pracy z wykorzystaniem wspomagającej komunikacji alternatywnej – zauważa.

Szkolenia z zakresu AAC są w Polsce ograniczone, kosztowne i dostępne dla niewielkiej grupy osób. Wielu nauczycieli, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, nie ma dostępu do takich kursów, co powoduje, że dzieci niemówiące pozostają bez odpowiedniego wsparcia. W dodatku brak systemowego programu doskonalenia zawodowego w tym zakresie sprawia, że edukatorzy często muszą sami zdobywać wiedzę – kosztem swojego czasu i własnych środków finansowych.

 

Niedostateczne finansowanie

Wprowadzenie AAC wymaga znacznych nakładów finansowych, zarówno na zakup odpowiednich pomocy dydaktycznych, jak i na szkolenie nauczycieli. Narzędzia komunikacyjne, takie jak urządzenia high-tech (tablety z oprogramowaniem, syntezatory mowy) są kosztowne, a wiele szkół nie dysponuje odpowiednim budżetem na ich zakup. Co więcej, systemy low-tech i no-tech, choć tańsze, wymagają czasu i zaangażowania w ich tworzenie i dostosowanie do indywidualnych potrzeb uczniów.

Środki finansowe dostępne dla szkół specjalnych czy integracyjnych w ramach subwencji oświatowej są często niewystarczające, aby wdrożyć AAC na szeroką skalę. Zdarza się, że to rodzice uczniów zmuszeni są pokrywać koszty zakupu pomocy dydaktycznych, co prowadzi do nierówności w dostępie do komunikacji alternatywnej. 

Bariery organizacyjne

Polski system edukacji nie zawsze jest przygotowany do pracy z uczniami korzystającymi z AAC. W szkołach brakuje specjalistycznych zespołów wsparcia, które mogłyby koordynować wprowadzanie narzędzi AAC i monitorować postępy uczniów. Nauczyciele, często przeciążeni obowiązkami, nie zawsze mają czas na przygotowanie indywidualnych materiałów komunikacyjnych czy naukę obsługi skomplikowanego oprogramowania.

Kolejnym wyzwaniem jest integracja AAC w codziennej pracy szkoły. Nauczyciele często nie wiedzą, jak wykorzystać narzędzia komunikacyjne w trakcie lekcji czy w sytuacjach pozalekcyjnych. Brakuje także narzędzi do oceny skuteczności wprowadzonych rozwiązań, co utrudnia ich modyfikację i dostosowanie do potrzeb uczniów.

 

Brak współpracy między specjalistami

Efektywne wdrożenie AAC wymaga ścisłej współpracy nauczycieli, logopedów, psychologów, terapeutów oraz rodziców. Niestety, w polskich szkołach współpraca ta bywa utrudniona. Często brakuje jasno określonych procedur i standardów dotyczących pracy z dziećmi korzystającymi z AAC. Problematyczne bywa także zapewnienie ciągłości wsparcia – dziecko, które w szkole korzysta z narzędzi AAC, może nie otrzymywać podobnego wsparcia w domu z powodu braku wiedzy lub środków finansowych rodziców. I odwrotnie, nawet gdy rodziców stać na implementację AAC, zakup sprzętu, opłacenie prywatnych terapeutów, którzy indywidualnie zbudują system komunikacyjny – szkoła, jak widać w przytoczonych przykładach, nie kontynuuje tego sposobu komunikacji podczas lekcji i na przerwach.

 

Ograniczenia technologiczne i infrastrukturalne

Nowoczesne narzędzia AAC, takie jak aplikacje czy urządzenia komputerowe, wymagają odpowiedniej infrastruktury technologicznej, np. dostępu do Internetu, odpowiedniego sprzętu i oprogramowania. W wielu polskich szkołach, zwłaszcza na terenach wiejskich, brakuje takich zasobów. Problemy techniczne, brak serwisu i odpowiedniego wsparcia technicznego dodatkowo utrudniają wykorzystanie zaawansowanych technologii w codziennej pracy z dziećmi niemówiącymi.

 

Niski poziom świadomości społecznej

Wprowadzanie AAC w szkołach jest utrudnione również ze względu na niski poziom świadomości społecznej dotyczącej potrzeb komunikacyjnych dzieci niemówiących. Wiele osób – zarówno w środowisku edukacyjnym, jak i wśród rodziców – wciąż uważa, że dzieci korzystające z AAC są „zbyt niepełnosprawne”, by skorzystać z takich narzędzi. Panuje też błędne przekonanie, że używanie AAC może opóźnić rozwój mowy, co jest niezgodne z wynikami badań naukowych.

Brak świadomości prowadzi do sytuacji, w których dzieci niemówiące są traktowane jako mniej zdolne lub mniej samodzielne, co wpływa negatywnie na ich rozwój społeczny i emocjonalny.

 

Rola nauczyciela w przełamywaniu barier

Pomimo wielu trudności nauczyciele mogą odegrać kluczową rolę w przełamywaniu barier związanych z wprowadzaniem AAC. Wymaga to jednak otwartości, zaangażowania i chęci ciągłego doskonalenia swoich kompetencji. Najważniejsze kroki, jakie szkoły i nauczyciele mogą podjąć, to:

  1. Poszukiwanie wiedzy – uczestnictwo w dostępnych szkoleniach i korzystanie z materiałów online.
  2. Współpraca z innymi specjalistami – logopedami, psychologami czy terapeutami.
  3. Promowanie AAC wśród rodziców – edukowanie ich na temat korzyści płynących z komunikacji alternatywnej.
  4. Tworzenie indywidualnych materiałów – dostosowanych do potrzeb uczniów.

 

Jak zmienić rzeczywistość?

– Żeby zwiększyć dostępność AAC w szkołach i poprawić umiejętności nauczycieli, potrzebne byłyby zmiany na kilku poziomach. Absolutnie priorytetowa jest edukacja i szkolenia dla nauczycieli. Marzy mi się uwzględnienie AAC w programach studiów pedagogicznych oraz, dla nauczycieli już pracujących, wprowadzenie obowiązkowych szkoleń – mówi Sylwia Włodarczyk, członek Zarządu Fundacji Szkolnej ds. Edukacji. – Wartościowym uzupełnieniem byłoby systemowe stworzenie  bazy materiałów edukacyjnych i bazy wiedzy dostępnej dla nauczycieli, na wzór np. ZPE. Wsparciem byłaby niewątpliwie również kampania społeczna mająca na celu promocję postawy „Każdy ma prawo do komunikacji” w szkołach – wylicza.

– Rozwiązanie tych problemów wymaga skoordynowanego działania na różnych poziomach: od szkoleń dla nauczycieli, przez zwiększenie dostępności zasobów, po wzmocnienie współpracy z rodzinami i specjalistami. Ważne jest także, aby środowisko przedszkolne było otwarte na różnorodność metod komunikacyjnych i sprzyjało integracji dzieci z różnymi potrzebami. Wszystkie te rozwiązania mogą być dostosowane do indywidualnych potrzeb dzieci i ich rodzin, co pozwala na skuteczniejsze wspieranie komunikacji w różnych sytuacjach życiowych. Kluczowe jest, aby środowisko, w którym dziecko się znajduje, było otwarte i wspierające w zakresie korzystania z AAC – dodaje Monika Kryńska, pedagog specjalna.

Podobną receptę na poprawę sytuacji w polskich szkołach podaje neurologopedka Karolina Kamińska: Na pewno niezbędne są kampanie społeczne, a także projekty skierowane specjalnie do placówek edukacyjnych. Przybliżanie od najmłodszych lat pojęcia niepełnosprawności i pokazywanie czym jest tolerancja. Przydałyby się również dobrej jakości szkolenia promowane w placówkach na różnych poziomach edukacji, a także superwizje nadzorujące pracę terapeutów. 

 

Rozwiązanie problemów związanych z wprowadzaniem AAC w polskich szkołach wymaga więc kompleksowych działań na wielu poziomach:

  • Systemowego wsparcia – wprowadzenia obowiązkowych szkoleń dla nauczycieli.
  • Zmiany świadomości społecznej – promowania idei AAC jako prawa, a nie przywileju.
  • Rozwoju infrastruktury technologicznej – zapewnienia szkołom dostępu do nowoczesnych narzędzi.

Niestety, niewiele wskazuje na to, by sytuacja uczniów korzystających z komunikacji alternatywnej mogła w najbliższym czasie ulec znaczącej poprawie. Choć niektóre placówki starają się wdrażać AAC w sposób rzetelny i konsekwentny, są to wciąż nieliczne wyjątki, najczęściej w szkołach specjalnych, gdzie kadra ma odpowiednie przygotowanie i zasoby do pracy z uczniami niemówiącymi. W szkołach integracyjnych sytuacja jest już znacznie bardziej skomplikowana. Choć z założenia mają one zapewniać dzieciom ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi warunki do nauki na równi z rówieśnikami, to w rzeczywistości często brakuje w nich kompetencji i narzędzi, by skutecznie wspierać uczniów niemówiących. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w szkołach ogólnodostępnych, gdzie temat komunikacji alternatywnej praktycznie nie istnieje – brakuje świadomości, przeszkolonej kadry, a często także zwykłej otwartości na potrzeby tych uczniów.

 

„Najgorzej jest patrzeć na smutek w oczach dziecka”

Rzeczywistość, z jaką mierzą się dzieci niemówiące i ich rodziny, bywa zatrważająca.

– Słyszałam wielokrotnie o zabieraniu pomocy do komunikacji, chowaniu, ale również o specjalistach, którzy ignorują komunikaty dziecka lub sugerują rodzicom, że jeśli dziecko nie mówi, to znaczy, że nie rozumie. Niestety wielokrotnie mówiono mi o przymusowym sposobie wywoływania głosek i mowy – nie kryje zdenerwowania specjalistka od AAC Karolina Kamińska. 

– Powiem szczerze, jesteśmy załamani. Chcemy przenieść córkę do innej szkoły, ale wydaje się to niemożliwe. Wszędzie nam odmawiają. Z naszej obserwacji wynika, że ACC jest wykorzystywane wyłącznie w szkołach specjalnych, i to nie wszystkich. Ciężko tam o miejsce. Poza tym córka jest w normie intelektualnej, chodzi, biega. Jej głównym „problemem”, z jakim zmaga się w szkole, jest porozumiewanie pozawerbalne. Zdaniem naszych terapeutów w szkole specjalnej nie będzie mogła rozwinąć skrzydeł. Mała klasa i możliwość użytkowania komunikacji alternatywnej z pewnością jest kusząca, ale mamy świadomość, że do szkół specjalnych uczęszczają dzieci z większymi wyzwaniami i dla nich też nie ma miejsc. A naszym jedynym „wymogiem” jest to, by ktoś porozumiewał się z córką przy pomocy AAC – mówi Jolanta Cichocka. Po chwili dodaje: – Najgorzej jest patrzeć na smutek w oczach dziecka. Na terapii, gdzie są specjaliści, którzy potrafią się z nią komunikować, czy w domu – rozkwita. Jest bardzo „gadatliwa”. Widać blask w jej oczach. Szkoda, że gaśnie wraz z przekroczeniem bramy szkoły.

 

Ile jeszcze dzieci musi przeżywać tę samą historię, zanim komunikacja alternatywna zostanie potraktowana w polskiej szkole tak, jak na to zasługuje – jak realne, niezbywalne prawo? Komunikacja to podstawowe prawo każdego dziecka. Dla dzieci niemówiących narzędzia AAC to klucz do świata, który dotąd był dla nich zamknięty. Czy jako społeczeństwo jesteśmy gotowi otworzyć te drzwi? I czy system wesprze w tym nie tylko uczniów i ich rodziców, ale również nauczycieli?

 

Autor: Agnieszka Jóźwicka